W sprawach dotyczących dóbr osobistych chyba najłatwiej o zaskakujący wyrok – w szczególności, gdy sprawa dotyczy nienawistnych komentarzy internautów umieszczanych na portalu internetowym. Generalna zasada jest prosta – administrator nie ma obowiązku sprawdzania komentarzy pod kątem bezprawnych treści, a odpowiedzialność za takowe ponosi dopiero od momentu zawiadomienia go o takich treściach.
Jednak co pewien czas sądy orzekają wbrew przepisom, uznając, że administrator ponosi odpowiedzialność, choćby nie został zawiadomiony o bezprawnych treściach. Tak rzekomo orzekł również Sąd Najwyższy w sprawie Romana Giertycha przeciwko wydawcy portalu Fakt.pl.
Odpowiedzialność na wyrost
Rzekomo, bowiem uzasadnienie pisemne wyroku jest póki co niedostępne i możemy opierać się wyłącznie na przekazach medialnych. A media utrzymują, że Sąd Najwyższy miał stwierdzić, że w toku procesu to administrator strony internetowej musi wykazać swoją niewiedzę o szkalujących wpisach, inaczej odpowiada za ich treść. Trochę to wszystko dziwne, bo przepisy są w tym zakresie klarowne.
Art. 14 ust. 1 Ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną mówi:
Nie ponosi odpowiedzialności za przechowywane dane ten, kto udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez usługobiorcę nie wie o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności, a w razie otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności niezwłocznie uniemożliwi dostęp do tych danych.
Art. 15 ust. 1 Ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną precyzuje zaś:
Podmiot, który świadczy usługi określone w art. 12-14, nie jest obowiązany do sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych przez niego danych, o których mowa w art. 12-14.
Niewiedza usprawiedliwia
Innymi słowy, póki administrator nie wie, że w jego zasobach (np. na portalu) zamieszczono bezprawne dane (np. obraźliwy komentarz), nie ponosi odpowiedzialności. Sam absolutnie nie ma obowiązku sprawdzania, czy takie komentarze nie zostały zamieszczone.
Jeżeli jednak wie, że takie wpisy znalazły się w jego serwisie, bo np. sprawdza – mimo że nie musi – albo został o tym zawiadomiony, to ponosi odpowiedzialność jak sprawca, czyli osoba, która taki komentarz zamieściła.
Trudno też w toku procesu dowodzić okoliczności, która nie miała miejsca (np. wykazać brak wiedzy o naruszeniu). W takim przypadku ciężar dowodu się odwraca – to druga strona musi wykazać, że przeciwnik o naruszeniu wiedział.
Doniesienia mediów
Przyjmując za podstawę doniesienia medialne, można by uznać, że sąd orzekł kompletnie wbrew przepisom. Czy tak jest faktycznie?
Z artykułu zamieszczonego w portalu rp.pl wynika, że w toku procesu sądy obu instancji ustaliły, iż administrator Fakt.pl prowadził moderację komentarzy. Wpierw specjalny program moderujący usunął kilka z nich, a następnie, dzień po publikacji artykułu, pod którym wylała się fala hejtu w komentarzach, zostało usuniętych kolejnych 271 wpisów.
Być może więc Sąd Najwyższy przyjął, że skoro prowadzona była moderacja, administrator portalu miał możliwość bezzwłocznego zablokowania dostępu do wszystkich bezprawnych wpisów. A skoro tego nie zrobił od razu, ponosi odpowiedzialność za naruszenie.
Czekając na wyrok
Odpowiedź na pytanie, czym faktycznie kierował się Sąd Najwyższy, znajdzie się zapewne w pisemnym uzasadnieniu wyroku. Warto się z nim zapoznać, bo być może będzie ono stanowiło wskazówkę dla administratorów, jak działać, aby nie odpowiadać za szkalujące wpisy internautów.
Osobom poszkodowanym bezprawnymi komentarzami podpowie zaś, na co zwracać uwagę przy ustalaniu odpowiedzialnego za naruszenie.
Gdyby potwierdziły się doniesienia medialne dotyczące tezy wyroku Sądu Najwyższego, dochodzenie odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych w nienawistnych komentarzach stałoby się prostsze.
Leave a Comment